Przejdź do głównej zawartości

Kanapa, Warszawa, ul. Narbutta 10

Dawno nie byłem w restauracji zlokalizowanej w tak ciekawym miejscu, tj. w pięknej przedwojennej willi, urządzonej w tradycyjny i elegancki sposób.
Od razu po wejściu uwagę przykuwa obłędny żyrandol... i okienko do wydawania dań z kuchni. Dzięki temu oddając ubrania do ukrytej szatni i w oczekiwaniu na wskazanie zarezerwowanego wczesniej stolika możecie napatrzyć się na wydawane dania i poczuć ich zapach. Zastanawiam się czy jest to dobre rozwiązanie, ale o tym później.
No i cóż... siadamy, dostajemy 2 karty win i 1 kartę menu (czyli odwrotnie niż powinno być).  Pierwsza drobna wpadka. Ale zamawiamy przystawki i napoje. Po około kwadransie na stół wjeżdżają przystawki:
- galareta z zająca i bażanta


- foie gras z galaretką jabłkową


W międzyczasie dołącza do nas kolejna osoba i składa zamówienie na przystawkę, herbatę i danie główne, korzystając z okazji my też zamawiamy dania główne.
Do tego momentu jest miło, choć kelner na proste pytanie czy podawane ryby to filety czy nie, niepotrzebnie opowiada o jakimś specjalnym sposobie filetowania ryb.
Następnie przynosi świeczkę na stół, niestety nie podając kluczowej informacji, że jest to świeczka z masła czosnkowego i ma zastosowanie do podanego pieczywa. Druga wpadka.


Chwilę po zjedzeniu dwóch przystawek domawiamy jeszcze soki i to jest ostatni kontakt zainicjowany przez kelnera. Po kolejnym kwadransie zaczepiamy przechodzacego kelnera i pytamy się co z trzecią przystawką, na co ten z rozbrajającą szczerością stwierdził, że nie zapamiętał tego elementu zamówienia. Rezygnujemy zatem z tej przystawki mając nadzieję, że za chwilę na stól wjadą dania główne. I tu kolejne rozczarowanie, mija pół godziny i...nic. Kelnera też ani śladu.
Po 40 minutach udaję się do totalety, zerkając po drodze z góry na parter, gdzie na tzw. wydawce czekają talerze z naszymi daniami. Korzystam zatem z toalety, wracam, zerkając na okienko, dania nadal czekają, własnie minęło 56 minut od złożenia zamówienia, kelnera nie ma. Zatem informuję o tym osoby towarzyszące, zastanawiamy się chwilę jaka decyzja, czasu mamy już dość mało, niestety trzecia osoba ma pusty żołądek (nie dostala zamówionej przystawki).

Po naradzie podejmuję interwencję u wchodzącej po schodach kelnerki i kątem oka widzę, jak inni kelnerzy wreszcie zabierają z wydawki nasze dania i kierują się na górę. Zatem oceniam, że nasze jedzenie na podanie czekało przynajmniej 10 minut (choć zdaniem kelnera, czekaly tylko 3 minuty - nie wiem skąd miał taką informację, a wogóle po co się odzywa skoro ewidentnie nawalił).
Na szczęście jedzenie nie wystygło, zatem po godzinie od zamówienia, w szybkim tempie zjedliśmy:
- czarne pierogi z sandaczem


- gałuszki z indykiem i borowikami


- wspomnianego fileta z pstrąga, choć jak się okazało ości i tak w nim były...


No cóż...wystrój ładny, jedzenie nawet smaczne, choć po takim miejscu i wysokich cenach spodziewałbym się czegoś wybitnie dobrego. Niestety.

Podsumowując: lokal elegancki, wręcz z tzw. zadęciem, jedzenie poprawne, a obsługa... fatalna. Niewybaczalne jest przede wszystkim to, że przez prawie godzinę siedzieliśmy przy pustym stole, bez jakiegolwiek zainteresowania ze strony kelnera.
W takiej sytuacji niestety nie pomogą ani przeprosiny, rabat w rachunku czy propozycja nalewki.
Zatem zdecydowanie odradzam, chyba, że lubicie siedzieć godzinę przy pustym stole i czekać...






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Miód tymiankowy z Kos

smaki z wakacji - Kos - miód - miód tymiankowy Po raz pierwszy z miodem tymiankowym spotkałam się na greckiej wyspie KOS. Potem doczytałam się, że miód ten można także dostać na Krecie (tam jest on najpopularniejszy). Miód powstaje z kwiatów tymianku pospolitego dzięki czemu osiąga swój specyficzny smak. Blog ten nie jest apteczką zdrowia- nie mniej warto podkreślić tu doskonałe walory lecznicze miodu tymiankowego. Oczywiście miód tymiankowy  jak każdy miód jest stosowany przy przeziębieniach, jednak TEN miodzik jest idealny w schorzeniach układu trawiennego (m.in. nerwica, wrzody żołądka, zaburzenia trawienia). 

Sklep Szambelan, Kraków, ul. Bracka 9

Przy okazji wizyty w Krakowie odwiedziłam ciekawe miejsce - sklep Szambelan. To miejsce, gdzie możemy kupić oryginalne trunki takie jak: nalewki, likiery, miody itp., a przy okazji ciekawe butelki szklane. Doskonała rzecz na użytek własny ale też i wspaniały prezent na upominek :-) Ciekawe wnętrze lokalu. Mała kubatura mieszcząca mnóstwo wspaniałych trunków :-) Zanim jednak zdecydujemy się na zakup któregoś z produktów możemy dokonać degustacji. Kieliszek nalewki to koszt 5 zł. Ja nic nie kupiłam... ale za to spróbowałam: nalewki szambelana (wiśnie i śliwki), nalewki malinowej oraz nalewki.   Ciekawe miejsce :-) Polecam!!

Manekin, Warszawa, Plac Konstytucji 5

Manekin - naleśnikarnia przy Placu Konstytucji to już drugi lokal w s tolicy. Pierwszy jest na Marszałkowskiej (blisko Królewskiej). Ilekroć tamtędy przejeżdżam, widzę kolejkę oczekujących przed drzwiami. Za każdym razem próbuje zrozumieć to zjawisko... W Manekinie byliśmy we trójkę. Żarłomaniak z menu wybrał rosół - ponoć całkiem dobry. Natomiast Koleżanka wzięła naleśnika z sosem meksykańskim. Duża i pyszna porcja :-) Do tego zasugerowany przez kelnera sos - ostry pomidorowy. A ja wzięłam naleśnika ze szpinakiem i łososiem. Bardzo smaczny :-)  D o tego naleśnika kelner polecił sos jogurtowy z koperkiem. Dobry wybór! Wystrój lokalu - ciekawy. Obsługa kelnerska - fantastyczna (przypadek?). Mimo, że ciasto naleśnikowe było pulchne, a farsz znakomity to nadal nie pojmuję fenomenu tej knajpy i tych ciągłych kolejek... UWAGA:  Na chwilę obecną lokal nie posiada koncesji na sprzedaż alkoholu, zatem normalnego piwa i wina póki co w Manekinie nie dostanie