Pierwszego po-świątecznego dnia umówiłam się na ploteczki z koleżanką...
Ale byłam tak przejedzona po świętach, iż sama myśl o wizycie np. w restauracji z kuchnią włoską (którą ubóstwiam, kocham i czasami mi się wydaje, że... mogłabym jeść zawsze hihi) wydała mi się obezwładniająca ;-)
Zatem w wyniku poszukiwań inspiracji na lekki posiłek po pracy odwiedziłam lokal serwujący kuchnię japońską.
Na szyldzie "Uki uki" jest napisane, że jest fabryką makaronu :-)
I nie żadnego ryżowego tylko (uwaga osoby uczulone na gluten!) z mąki pszennej.
Miejsce jest urządzone w surowym, zapewne japońskim stylu (choć nie jestem pewna, gdyż nigdy nie byłam w Japonii): drewniane stoliki, taborety, krzesła, regały - a na nich origami :-) W tle gra muzyka i wcale nie japońska, tylko poważna - prawdopodobnie dobrze się komponuje z jedzeniem (hihi), chociaż ja bym wolała w takim miejscu właśnie tę orientalną.
W menu znajduje się kilka rodzajów zup "udon".
Jak już podjęłyśmy decyzję co zjemy to na stole pojawił się zestaw startowy ;-) A mianowicie: szklanka wody, mokra chusteczka do wytarcia dłoni, moździerz z ziarnem sezamu do samodzielnego przygotowania sobie "wsadu" do zupki oraz zamówiona przeze mnie japońska zielona herbata (japanese green tea).
Pani kelnerka podała nam również "informację" o tym jak wypełnić czas oczekiwania na posiłek oraz "instrukcję" jego konsumpcji ;-)
Po dość długim czasie oczekiwania (pewnie dlatego, że wszystko jest przygotowywane na miejscu, na świeżo i tylko do wyczerpania produktów) na stole pojawiły się nasze zupy:
Ale byłam tak przejedzona po świętach, iż sama myśl o wizycie np. w restauracji z kuchnią włoską (którą ubóstwiam, kocham i czasami mi się wydaje, że... mogłabym jeść zawsze hihi) wydała mi się obezwładniająca ;-)
Zatem w wyniku poszukiwań inspiracji na lekki posiłek po pracy odwiedziłam lokal serwujący kuchnię japońską.
Na szyldzie "Uki uki" jest napisane, że jest fabryką makaronu :-)
I nie żadnego ryżowego tylko (uwaga osoby uczulone na gluten!) z mąki pszennej.
Miejsce jest urządzone w surowym, zapewne japońskim stylu (choć nie jestem pewna, gdyż nigdy nie byłam w Japonii): drewniane stoliki, taborety, krzesła, regały - a na nich origami :-) W tle gra muzyka i wcale nie japońska, tylko poważna - prawdopodobnie dobrze się komponuje z jedzeniem (hihi), chociaż ja bym wolała w takim miejscu właśnie tę orientalną.
W menu znajduje się kilka rodzajów zup "udon".
Jak już podjęłyśmy decyzję co zjemy to na stole pojawił się zestaw startowy ;-) A mianowicie: szklanka wody, mokra chusteczka do wytarcia dłoni, moździerz z ziarnem sezamu do samodzielnego przygotowania sobie "wsadu" do zupki oraz zamówiona przeze mnie japońska zielona herbata (japanese green tea).
Pani kelnerka podała nam również "informację" o tym jak wypełnić czas oczekiwania na posiłek oraz "instrukcję" jego konsumpcji ;-)
Po dość długim czasie oczekiwania (pewnie dlatego, że wszystko jest przygotowywane na miejscu, na świeżo i tylko do wyczerpania produktów) na stole pojawiły się nasze zupy:
- Kakiage Gozen z warzywami w tempurze
oraz
Z pewnością tam wrócę bo w menu są jeszcze dwie pozycje, których chcę skosztować :-)
Gorąco polecam!!
Komentarze
Prześlij komentarz