Za namową mojej Przyjaciółki w ramach wspomnień za czasami PRL-u wybrałyśmy się na niedzielny obiad do baru mlecznego Bambino.
Poszłyśmy dość późno, na 16, a bar w niedziele zamykają o 17. Dlatego nie było już sporej ilości pozycji z menu.
Kolejka (mimo jak wspomniałam późnej pory) do baru dłuuuuga - jak za czasów minionych :-)
Klientela różnobarwna...starsi i młodsi, grupki znajomych, studenci, rodziny.
My z menu wybrałyśmy:
- zupę pomidorową (wybór zupy był wynikową braku rosołu); zupa gęsta tak, że prawie łyżka stała ;-)
- pierogi ruskie - smaczne, zastanawiałyśmy się tylko czy robione ręcznie, bo podglądnęłyśmy, że pierogi z jagodami były mrożone z torebki :-(
- kaszę gryczaną z żołądkami drobiowymi w sosie grzybowym
- kotlet schabowy w panierce z ziemniakami i surówką wielowarzywną + kompot truskawkowy
Wprawdzie nie słyszałam kultowych - wykrzykiwanych przez panią kucharkę z zaplecza kuchennego - nazw zamówionych potraw ale ogólne wrażenie całkiem fajne :-)
Czysto, schludnie, względnie tanio i smacznie. Czegóż więcej potrzeba?
Polecam!!
Komentarze
Prześlij komentarz