Po kilku miesiącach przerwy, przedświątecznie w środę zajrzeliśmy do Mojo Picon na tapasy. I tu przykra niespodzianka - okazało się, że akurat w tę środę Festiwalu Tapas nie ma. Szkoda, że nie uprzedzili nas o tym w momencie przyjmowania rezerwacji, raptem kilka dni wcześniej. Ale mimo wszystko postanowiliśmy zostać i zamówiliśmy: - kanaryjskie ziemniaczki gotowane w soli morskiej, podawane z sosami mojo rojo i mojo verde - paellę z owocami morza (a konkretnie z 1 krewetką, 1 kalmarem i 2 malutkimi mulami) - tortillę z szynką i pomidorem - chorizo duszone w winie Cóż... paella była sucha i niestety bez smaku. Ziemniaczki nawet niezłe, jednak najlepsze okazało się chorizo w winie ;-) Piwo Estrella nie smakuje już jak kiedyś, dodatkowo zgrzyty z obsługą w temacie niezgodności cen w karcie i na rachunku spowodowały, że nie mamy ochoty już tam wracać :-(