Dawno nie byłem w restauracji zlokalizowanej w tak ciekawym miejscu, tj. w pięknej przedwojennej willi, urządzonej w tradycyjny i elegancki sposób.
Od razu po wejściu uwagę przykuwa obłędny żyrandol... i okienko do wydawania dań z kuchni. Dzięki temu oddając ubrania do ukrytej szatni i w oczekiwaniu na wskazanie zarezerwowanego wczesniej stolika możecie napatrzyć się na wydawane dania i poczuć ich zapach. Zastanawiam się czy jest to dobre rozwiązanie, ale o tym później.
No i cóż... siadamy, dostajemy 2 karty win i 1 kartę menu (czyli odwrotnie niż powinno być). Pierwsza drobna wpadka. Ale zamawiamy przystawki i napoje. Po około kwadransie na stół wjeżdżają przystawki:
- galareta z zająca i bażanta
- foie gras z galaretką jabłkową
W międzyczasie dołącza do nas kolejna osoba i składa zamówienie na przystawkę, herbatę i danie główne, korzystając z okazji my też zamawiamy dania główne.
Do tego momentu jest miło, choć kelner na proste pytanie czy podawane ryby to filety czy nie, niepotrzebnie opowiada o jakimś specjalnym sposobie filetowania ryb.
Następnie przynosi świeczkę na stół, niestety nie podając kluczowej informacji, że jest to świeczka z masła czosnkowego i ma zastosowanie do podanego pieczywa. Druga wpadka.
Chwilę po zjedzeniu dwóch przystawek domawiamy jeszcze soki i to jest ostatni kontakt zainicjowany przez kelnera. Po kolejnym kwadransie zaczepiamy przechodzacego kelnera i pytamy się co z trzecią przystawką, na co ten z rozbrajającą szczerością stwierdził, że nie zapamiętał tego elementu zamówienia. Rezygnujemy zatem z tej przystawki mając nadzieję, że za chwilę na stól wjadą dania główne. I tu kolejne rozczarowanie, mija pół godziny i...nic. Kelnera też ani śladu.
Po 40 minutach udaję się do totalety, zerkając po drodze z góry na parter, gdzie na tzw. wydawce czekają talerze z naszymi daniami. Korzystam zatem z toalety, wracam, zerkając na okienko, dania nadal czekają, własnie minęło 56 minut od złożenia zamówienia, kelnera nie ma. Zatem informuję o tym osoby towarzyszące, zastanawiamy się chwilę jaka decyzja, czasu mamy już dość mało, niestety trzecia osoba ma pusty żołądek (nie dostala zamówionej przystawki).
Po naradzie podejmuję interwencję u wchodzącej po schodach kelnerki i kątem oka widzę, jak inni kelnerzy wreszcie zabierają z wydawki nasze dania i kierują się na górę. Zatem oceniam, że nasze jedzenie na podanie czekało przynajmniej 10 minut (choć zdaniem kelnera, czekaly tylko 3 minuty - nie wiem skąd miał taką informację, a wogóle po co się odzywa skoro ewidentnie nawalił).
Na szczęście jedzenie nie wystygło, zatem po godzinie od zamówienia, w szybkim tempie zjedliśmy:
- czarne pierogi z sandaczem
- gałuszki z indykiem i borowikami
- wspomnianego fileta z pstrąga, choć jak się okazało ości i tak w nim były...
No cóż...wystrój ładny, jedzenie nawet smaczne, choć po takim miejscu i wysokich cenach spodziewałbym się czegoś wybitnie dobrego. Niestety.
Podsumowując: lokal elegancki, wręcz z tzw. zadęciem, jedzenie poprawne, a obsługa... fatalna. Niewybaczalne jest przede wszystkim to, że przez prawie godzinę siedzieliśmy przy pustym stole, bez jakiegolwiek zainteresowania ze strony kelnera.
W takiej sytuacji niestety nie pomogą ani przeprosiny, rabat w rachunku czy propozycja nalewki.
Zatem zdecydowanie odradzam, chyba, że lubicie siedzieć godzinę przy pustym stole i czekać...
Od razu po wejściu uwagę przykuwa obłędny żyrandol... i okienko do wydawania dań z kuchni. Dzięki temu oddając ubrania do ukrytej szatni i w oczekiwaniu na wskazanie zarezerwowanego wczesniej stolika możecie napatrzyć się na wydawane dania i poczuć ich zapach. Zastanawiam się czy jest to dobre rozwiązanie, ale o tym później.
No i cóż... siadamy, dostajemy 2 karty win i 1 kartę menu (czyli odwrotnie niż powinno być). Pierwsza drobna wpadka. Ale zamawiamy przystawki i napoje. Po około kwadransie na stół wjeżdżają przystawki:
- galareta z zająca i bażanta
- foie gras z galaretką jabłkową
W międzyczasie dołącza do nas kolejna osoba i składa zamówienie na przystawkę, herbatę i danie główne, korzystając z okazji my też zamawiamy dania główne.
Do tego momentu jest miło, choć kelner na proste pytanie czy podawane ryby to filety czy nie, niepotrzebnie opowiada o jakimś specjalnym sposobie filetowania ryb.
Następnie przynosi świeczkę na stół, niestety nie podając kluczowej informacji, że jest to świeczka z masła czosnkowego i ma zastosowanie do podanego pieczywa. Druga wpadka.
Chwilę po zjedzeniu dwóch przystawek domawiamy jeszcze soki i to jest ostatni kontakt zainicjowany przez kelnera. Po kolejnym kwadransie zaczepiamy przechodzacego kelnera i pytamy się co z trzecią przystawką, na co ten z rozbrajającą szczerością stwierdził, że nie zapamiętał tego elementu zamówienia. Rezygnujemy zatem z tej przystawki mając nadzieję, że za chwilę na stól wjadą dania główne. I tu kolejne rozczarowanie, mija pół godziny i...nic. Kelnera też ani śladu.
Po 40 minutach udaję się do totalety, zerkając po drodze z góry na parter, gdzie na tzw. wydawce czekają talerze z naszymi daniami. Korzystam zatem z toalety, wracam, zerkając na okienko, dania nadal czekają, własnie minęło 56 minut od złożenia zamówienia, kelnera nie ma. Zatem informuję o tym osoby towarzyszące, zastanawiamy się chwilę jaka decyzja, czasu mamy już dość mało, niestety trzecia osoba ma pusty żołądek (nie dostala zamówionej przystawki).
Po naradzie podejmuję interwencję u wchodzącej po schodach kelnerki i kątem oka widzę, jak inni kelnerzy wreszcie zabierają z wydawki nasze dania i kierują się na górę. Zatem oceniam, że nasze jedzenie na podanie czekało przynajmniej 10 minut (choć zdaniem kelnera, czekaly tylko 3 minuty - nie wiem skąd miał taką informację, a wogóle po co się odzywa skoro ewidentnie nawalił).
Na szczęście jedzenie nie wystygło, zatem po godzinie od zamówienia, w szybkim tempie zjedliśmy:
- czarne pierogi z sandaczem
- gałuszki z indykiem i borowikami
- wspomnianego fileta z pstrąga, choć jak się okazało ości i tak w nim były...
No cóż...wystrój ładny, jedzenie nawet smaczne, choć po takim miejscu i wysokich cenach spodziewałbym się czegoś wybitnie dobrego. Niestety.
Podsumowując: lokal elegancki, wręcz z tzw. zadęciem, jedzenie poprawne, a obsługa... fatalna. Niewybaczalne jest przede wszystkim to, że przez prawie godzinę siedzieliśmy przy pustym stole, bez jakiegolwiek zainteresowania ze strony kelnera.
W takiej sytuacji niestety nie pomogą ani przeprosiny, rabat w rachunku czy propozycja nalewki.
Zatem zdecydowanie odradzam, chyba, że lubicie siedzieć godzinę przy pustym stole i czekać...
Komentarze
Prześlij komentarz