Zlokalizowana w ścisłym centrum dwupoziomowa indyjska restauracja, o kolorowym wnętrzu i obsłudze na tzw. dzwonek, co wcale nie znaczy, że obsługa nadejdzie szybko. Ale o tym później, może skupmy się na menu, które jest dość szerokie, więc teoretycznie każdy znajdzie coś dla siebie. Ja skusiłem się kawałki kurczaka w sosie pomidorowo-cebulowym z orzechami (chicken lababdar), analizując składniki, nie powinno być pikantne, przynajmniej w założeniu, co potwierdziła obsługa. I tu niespodzianka - potrawa była pikantna. Szkoda, że obsługa mija się z prawdą lub może po prostu nie wie co ma w karcie... Pikantność potrawy na szczęście zniwelował chlebek z liśćmi kozieradki (methi roti), był naprawdę smaczny, a także piwo Kingfisher. Niestety piwa o nazwie Lucky Buddha nie było :-( Podsumowując: jak to w indyjskiej kuchni, przede wszystkim należy pamietać o stopniu ostrości, gdyż pikantne przyprawy dodaje się tu prawie do wszystkich potraw. W menu poza kurczakiem jest spory wybór dań