Chciałabym kiedyś pojechać w podróż do Tajlandii. To wydaje mi się taaakie egzotyczne.... :-)
Póki co jednak z różnych względów (głównie ekonomicznych) nie grozi mi tak daleka podróż więc w oczekiwaniu na wycieczkę tamże postanowiłam wybrać się do tajskiej restauracji.
Wybór padł na lokal usytuowany dość blisko mego miejsca pracy tzn. do restauracji Naam Thaj na ulicy Saskiej.
W Tajlandii nie byłam więc wypowiadać się nie mogę ale wydaje mi się, że wnętrze restauracji do tego kraju nawiązuje dość skromnie. Jednak to nic, bo jedzenie rekompensuje wszystko.... :-)
Z karty wybrałam następujące pozycje do skosztowania:
Wszystko było po prostu wyborne !!
Do tej pory mam smak potraw w ustach :-)
A do picia napój aloesowy. Orzeźwiający i pyszny :-)
Wszystkie potrawy, które skosztowałam niby małe porcje a najadłam się że hoho. Już sobie wybrałam kolejne pozycje z menu, których chciałabym spróbować więc z pewnością niebawem znów tu zajrzę. Tym razem na coś bardziej konkretnego. Chociażby danie z woka i oczywiście deser.
Obsługa bez zastrzeżeń.
Ceny różne acz przystępne. Dania główne ok 30-40 pln. Przystawki - niecałe 20 pln.
Kolejna krótka wizyta skończyła się konsumpcją potrawy Rak Naam Thai czyli talerza przekąsek (idealna porcja na "mały głód" dla 2 osób)
Ach, ciągnie mnie do tego Naam Thai :-)
Tym razem degustowana była zupa z kaczki - w menu znajdziecie ja pod nazwą Guai Wiaw Pet. Zupa z makaronem ryżowym oraz mięsem z pieczonej kaczki. Do zupy podawane są dwa sosy: kwaśny i pikantny. Uwaga: one są do zupy (bo sam bulion jest słodki) a nie do mięsa ;-) Ponadto, jeśli nie przepadacie za kolendrą to nie będzie Wam smakować to danie, bo miska zupy jest pełna tej zieleniny.
Póki co jednak z różnych względów (głównie ekonomicznych) nie grozi mi tak daleka podróż więc w oczekiwaniu na wycieczkę tamże postanowiłam wybrać się do tajskiej restauracji.
Wybór padł na lokal usytuowany dość blisko mego miejsca pracy tzn. do restauracji Naam Thaj na ulicy Saskiej.
W Tajlandii nie byłam więc wypowiadać się nie mogę ale wydaje mi się, że wnętrze restauracji do tego kraju nawiązuje dość skromnie. Jednak to nic, bo jedzenie rekompensuje wszystko.... :-)
Z karty wybrałam następujące pozycje do skosztowania:
- Po Pia Phak/Gai czyli tajskie naleśniki z warzywami i kurczakiem - po mojemu były to sajgonki :-) Naleśniki były podane z sosem słodko-kwaśnym
- Kanom Jeeb Moo&Gung czyli tajskie pierożki z mięsem wieprzowym i krewetkami, gotowane na parze (serwowane w typowych bambusowych koszyczkach)
- Gai Sate czyli mięsne szaszłyki z marynowanego i grillowanego kurczaka z tradycyjnym sosem orzechowym Satay
Wszystko było po prostu wyborne !!
Do tej pory mam smak potraw w ustach :-)
A do picia napój aloesowy. Orzeźwiający i pyszny :-)
Wszystkie potrawy, które skosztowałam niby małe porcje a najadłam się że hoho. Już sobie wybrałam kolejne pozycje z menu, których chciałabym spróbować więc z pewnością niebawem znów tu zajrzę. Tym razem na coś bardziej konkretnego. Chociażby danie z woka i oczywiście deser.
Obsługa bez zastrzeżeń.
Ceny różne acz przystępne. Dania główne ok 30-40 pln. Przystawki - niecałe 20 pln.
Kolejna krótka wizyta skończyła się konsumpcją potrawy Rak Naam Thai czyli talerza przekąsek (idealna porcja na "mały głód" dla 2 osób)
Ach, ciągnie mnie do tego Naam Thai :-)
Tym razem degustowana była zupa z kaczki - w menu znajdziecie ja pod nazwą Guai Wiaw Pet. Zupa z makaronem ryżowym oraz mięsem z pieczonej kaczki. Do zupy podawane są dwa sosy: kwaśny i pikantny. Uwaga: one są do zupy (bo sam bulion jest słodki) a nie do mięsa ;-) Ponadto, jeśli nie przepadacie za kolendrą to nie będzie Wam smakować to danie, bo miska zupy jest pełna tej zieleniny.
Komentarze
Prześlij komentarz